środa, 1 lutego 2012

Ogród miłości - bezpłatna publikacja

Ogród miłości.
Kieruję twarz do słońca. Jasne, delikatne promyki przebijają się przez gałęzie, trzeba dłuższy czas pozwolić aby padały na skórę, żeby poczuć przyjemne ciepło. Nie grzeje tak mocno jak tamtej wiosny. Stęskniłam się za słońcem…, stęskniłam się za Mateuszem. Powietrze pachnie kwiatami jabłoni, ich różowo białe kwiatki spadają dookoła. Pusto w ogrodzie i cicho o tej porze, tylko ja i Mateusz.
Anna ma pełno płatków we włosach, jest śliczna. Wdycham powietrze przesycone ciężkim, słodkim zapachem kwitnących drzew owocowych. Nie wiem,jakie to drzewa, Anna zna się na drzewach i na ptakach, ja nigdy nie potrafiłem ich rozpoznawać.
pierwszy raz od dawna oddycham spokojnie i głęboko. Ania znowu jest przy mnie, jakby nic się nie zmieniło, jakby nie było tej okropnej zimy, kiedy myśleliśmy, że nie będziemy już razem. Trzymam moją Anię za rękę. Moja od dwóch lat, nie licząc samotnych zimowych miesięcy naszego rozstania, moja od chwili, kiedy spotkaliśmy się tu w ogrodzie, przypadkiem…, jeżeli przypadki istnieją. Poranny
jogging, słuchawki w uszach, pobudzająca do biegu transowa muzyka, pot wciskający się do oczu, tak, że ledwo co widzę, rozmazany krajobraz. Biorę
biegiem zakręt, a za zakrętem ścieżki Ania, dziewczyna z książką w ręku, zamyślona, nieobecna. Chcę ją wyminąć ale jest za późno, prawie wpadam na nią,
w ostatniej chwili, żeby jej nie przewrócić, chwytam ją w ramiona. Patrzą na mnie ogromne szare oczy, patrzą ze zdziwieniem. Słyszę i czuję jak mocno bije
mi serce. Nie mogę pozwolić, żeby ta dziewczyna zniknęła, pytam, czy nic jej nie jest, sam już nie wiem o czym mówię, zagaduję ją, choć zwykle jestem nieśmiały. W swoich objęciach trzymam anioła.
Ania do dziś się śmieje, że gdyby nie to moje przyspieszone bicie serca po joggingu, to bym się pewnie w niej nie zakochał. Podobno kiedy nasz organizm znajduje się w stanie pobudzenia fizjologicznego, kiedy krew szybciej krąży po wysiłku fizycznym albo po obejrzeniu horroru, albo jeśli znajdujemy się w
zagrażającej nam sytuacji, silniej wtedy odczuwamy działające na nas bodźce, to co piękne wydaje się jeszcze piękniejsze, to co budzi niechęć jest jeszcze bardziej nieprzyjemne. A objawy własnego pobudzenia, takie jak przyspieszone bicie serca możemy wtedy mylnie przypisać zakochaniu a nie zmęczeniu, na przykład biegiem. Może i tak było, dla mnie to nie ma znaczenia. Ważne, że Ania
ze mną jest, że jesteśmy znów razem. Przyzwyczaiłem się już do jej stanów zamyślenia,kiedy jest obok a jakby jej nie było, daleko odpływa gdzieś myślami w przestrzeń tylko sobie znaną. Dużo nauczyły mnie te dwa lata bycia z
Mateuszem. Znowu wiosna, tu w ogrodzie i w naszych sercach również. Teraz wiem, że o miłość trzeba dbać, tak jak o rośliny w ogrodzie. Że uczucie jest jak te drzewa owocowe i krzewy, które pozostawione same sobie pozarastają chwastami, nie podlewane zmarnieją. Trzeba dużo pracy, żeby móc zebrać dojrzałe owoce. Zanim spotkałam Mateusza, myślałam, że jeśli spotkam kogoś i pokocham, to miłość będzie trwała, tak po prostu i niezmiennie, że będziemy czuli do siebie wciąż to
samo i tak samo …a miłość zmienia się i przeobraża jak pory roku w ogrodzie. Na zmieniające się pory roku nie mamy wpływu, możemy się jedynie do nich przystosować, zatroszczyć się o rośliny, żeby nie zmarzły z zima i nie uschły z pragnienia, kiedy nastają susze. Patrzę na Mateusza, stawia energicznie kroki, z trudem mu przychodzi dostosowanie się do mojego tempa spaceru, tak jak dawniej do mojego powolnego, flegmatycznego tempa w życiu. Zderzyliśmy się z Mateuszem i
dosłownie i w przenośni. Gdybyśmy tamtej wiosny nie wpadli na siebie , to myślę, że nigdy nie chcielibyśmy się poznać. To zderzenie odmiennych charakterów,
różnych upodobań, odmiennych światów. Tamtej wiosny nie widziałam tego, jak trudno z tych naszych światów ulepić jeden świat.
W oszołomieniu swoją miłością, skoncentrowana na swoich uczuciach, na tym, żeby pokazać mu same swoje najlepsze strony, nie widziałam prawdziwego Mateusza, nie dałam sobie szansy, żeby go poznać, on też mnie idealizował, widząc we mnie swojego anioła.
- Pierwszy raz przy Tobie zacząłem chodzić na spacery, zawsze szkoda mi było czasu na włóczenie się bez celu. Tamtej wiosny chodziliśmy wtuleni w siebie i było mi tak dobrze. Czas spędzony przy tobie mijał jak szalony…
- Wystarczałeś mi za wszystko i wszystkich, upijałam się twoją obecnością, zapachem twojego ciała, dotykiem. Kiedy podchodziłeś do mnie i mnie przytulałeś musiałam mrużyć oczy, bo czułam,jakby oślepiało mnie sto słońc…
- Siadaliśmy wtedy na naszej ławce , opowiadałem ci historie o moich pierwszych samochodach i motocyklach. (Ania rumieni się na to wspomnienie zawstydzona). Dlaczego nie powiedziałaś mi wtedy, że to cię nie interesuje? Wolałbym, żebyś
powiedziała, że cię męczę tymi opowieściami.
- Nie męczyłeś, dobrze mi było z tobą. Pamięta ich siedzących na ławce, wtulonych w siebie. Mateusz opowiada z entuzjazmem o swoim pierwszym żółtym fiacie, o tym jak pierwszego „dzwona” zaliczył, potem o następnych samochodach, operuje nazwami i skrótami, które Annie nic nie mówią i nie muszą.
Nie ważne, co Mateusz mówi, nie ważne, że nie interesują jej samochody. Jest jej przy nim błogo. Chłonie wszystkie jego słowa, rozkoszując się ich dźwiękiem i każdym grymasem jego twarzy. Myśli o tym, jak pięknie śmieją mu się oczy, jakie śliczne zmarszczki, jak promyki słońca robią mu si...
Cały bezpłatny e-book znajdziesz tutaj. Kliknij>>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz