poniedziałek, 5 grudnia 2011

Paddington tu i teraz - Michael Bond - Fragment

Sprawdź aktualna promocję cenową>>>

Przeczytaj fragment:

Kłopoty z parkowaniem

- Ktoś mi zabrał wózek na zakupy! - wykrzyknął zdenerwowany Paddington.

Wpatrywał się w miejsce, gdzie go zostawił, zanim wszedł do sklepu spożywczego z towarami po obniżonych cenach przy targu Portobello. Przez te wszystkie lata, gdy mieszkał w Londynie, nic takiego mu się nie przydarzyło i teraz nie wierzył własnym oczom. Ale jeśli sądził, że wpatrywanie się w puste miejsce spowoduje, iż wózek tam się pojawi, to czekało go rozczarowanie.

- No i do czego to doszło? Młody niedźwiedź nie może nawet na pięć minut spuścić z oka swojego wózka - powiedziała straganiarka, u której Paddington zwykle zaopatrywał się w warzywa, robiąc zakupy dla państwa Brown. - Dokąd ten świat zmierza?

- Teraz już nie ma coś za coś - wtórował jej mężczyzna zza sąsiedniego straganu. - Teraz wszyscy biorą, a nikt nie chce dawać. Nas odholują następnych, mówię wam.

- Powinien pan był zostawić na nim kartkę z napisem "Wracam za pięć minut" - oznajmił trzeci sprzedawca.

- Akurat by to coś dało! - powiedział inny. - Oni teraz nie dadzą ci nawet pięciu sekund spokoju, a co dopiero pięciu minut.

Paddington był postacią lubianą na targu i teraz zaczął się gromadzić wokół niego tłumek sympatyków. Handlarze darzyli go szacunkiem, chociaż znany był z tego, że ostro się targował. Wielu z nich poczytywało sobie to, że Paddington jest ich klientem, za rodzaj zaszczytu; podobnie jak posiadanie tabliczki, iż firma została założona za przyzwoleniem kogoś z królewskiej rodziny.

- Mężczyzna z tej ciężarówki powiedział, że wózek zagradza mu drogę - zauważyła jakaś pani, która była świadkiem zdarzenia. - Próbowali podjechać do samochodu, który mieli odholować.

- Ale tam były moje bułeczki - rozżalił się Paddington.

- "Były" to zapewne właściwe słowo - odpowiedziała pani. - Podejrzewam, że stanęli teraz w jakiejś bocznej uliczce i się nimi zażerają. Jak się jeździ takimi wielkimi ciężarówkami do odholowywania samochodów, to się musi mieć spory apetyt.

- Nie wiem, co powie pan Gruber, gdy się o tym dowie - zaniepokoił się Paddington. - Mieliśmy je zjeść na drugie śniadanie.

- Proszę spojrzeć na to z drugiej strony - powiedziała inna pani. - Nie stracił pan swojej walizki. No i mogli panu założyć blokadę na wózek. Zdjęcie jej kosztowałoby pana osiemdziesiąt funtów.

- No i czekałby pan pół dnia, zanimby przyjechali - przytaknęła kolejna.

Paddington, słuchając tych mądrych uwag, markotniał coraz bardziej.

- Osiemdziesiąt funtów! - wykrzyknął. - Ale ja tylko poszedłem po wodę mineralną dla pani Bird!

- Nowy wózek na zakupy można kupić na targu za dziesięć funtów - wtrącił się jeden ze sprzedawców.

- A jak się trochę potargować, to można i dużo taniej - dodał inny.

- Ale ja mam tylko dziesięć pensów - powiedział smutno Paddington. - A poza tym wcale nie chcę nowego. Dostałem go w prezencie zaraz po przyjeździe. Miałem go od tamtej pory.

- No właśnie! - przytaknął jeden z gapiów. - Człowiek się przywiązuje do rzeczy. A teraz już takich nie robią. Wszystkie są teraz z plastiku. Zaraz się rozlatują.

- Moim zdaniem - powiedziała kobieta zza straganu z bibelotami - to szkoda, że nie założyli panu blokady. Mój Sid pożyczyłby panu piłę jak nic. On się na takie rzeczy nie godzi.

- Szkoda, że nie był pan przy tym osobiście - wtrąciła inna straganiarka. - Mógłby się pan położyć pod kołami ciężarówki. W ramach protestu. A my zadzwonilibyśmy do prasy. Przysłano by fotoreportera i potem zdjęcia byłyby we wszystkich gazetach.

- To by z pewnością zatrzymało ciężarówkę - przytaknął jakiś mężczyzna z tyłu tłumu.

Paddington spojrzał na niego z powątpiewaniem.

- A jeśliby nie zatrzymało? - zapytał.

- Wówczas znalazłby się pan w wieczornych wiadomościach - odparł mężczyzna. - Telewizja miałaby pełne ręce roboty. Musieliby przeprowadzić mnóstwo wywiadów ze świadkami.

- Zostałby pan tak zwanym męczennikiem - dodał inny. - Przypuszczam, że za kilka lat wzniesiono by pomnik na pańską cześć. Wówczas nikomu nie byłoby wolno tu parkować.

- A więc - powiedział sprzedawca warzyw i owoców, podsumowując całą sytuację - potrzebuje pan teraz dobrego prawnika. Kogoś takiego jak sir Bernard Crumble. Mieszka nieopodal. I świetnie się zna na takich sprawach. Szczególnie jeśli jacyś ludzie chcą zrobić z kogoś kozła ofiarnego... - Przerwał i spojrzał na Paddingtona. - Przypuszczam, że także i niedźwiedzia ofiarnego. Pokroi ich na plasterki. Nie przegrał jeszcze żadnej sprawy.

- Przy jakiej ulicy mieszka? - spytał Paddington z nadzieją w głosie....
Czytaj dalej - zamów książkę>>>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz