sobota, 10 grudnia 2011

Brida - Paulo Coelho - Fragment

Opis książki>>>

Fragment książki
Mag obrzucił ją krótkim spojrzeniem: sprane dżinsy, podkoszulek i wyzywająca poza, którą przybierają nieśmiali właśnie wtedy, gdy nie powinni. „Mam dwa razy tyle lat co ona”, pomyślał. A mimo to wiedział, że spotkał Drugą Połowę.
- Nazywam się Brida – ciągnęła. – Przepraszam, że się nie przedstawiłam. Tak długo czekałam na tę chwilę, że się okropnie denerwuję.
- Po co chcesz nauczyć się magii? – zapytał.

- Żeby znaleźć odpowiedź na pytania dotyczące życia. Żeby posiąść tajemną moc. I może po to, by móc przenosić się w przeszłość i poznać przyszłość.
Nie ona pierwsza przychodziła do niego z taką prośbą. Był czas, gdy uchodził za sławnego mistrza, uznanego przez Tradycję. Przyjmował wielu uczniów i wierzył, że świat się zmieni, jeśli jemu uda się zmienić tych, którzy go otaczali. Ale popełnił błąd. A Mistrzom Tradycji błędów popełniać nie wolno.
- Nie sądzisz, że jesteś za młoda?
- Mam dwadzieścia jeden lat – odparła Brida. – Byłabym za stara, gdybym zamierzała rozpocząć karierę baletową.
Mag dał jej znak, żeby poszła za nim. W milczeniu ruszyli przez las. „Jest ładna”, pomyślał. W szybko chylącym się ku zachodowi słońcu cienie drzew stawały się coraz dłuższe. „Ale jestem od niej dwa razy starszy”. A to, jak wiedział, z dużym prawdopodobieństwem wróży cierpienie.
Bridę denerwowało milczenie idącego obok mężczyzny, który nawet nie zareagował na jej słowa. Szli po wilgotnych, opadłych liściach. Ona również zauważyła wydłużające się cienie i szybko zapadający zmrok. Za chwilę będzie ciemno, a przecież nie mają latarki.
„Muszę mu zaufać – dodawała sobie odwagi. – Skoro zawierzyłam mu w kwestii magii, to muszę też uwierzyć, że przeprowadzi mnie bezpiecznie przez las”.
Wydawało się, że Mag wędruje bez celu, raz po raz zmienia kierunek, chociaż żadna przeszkoda nie zagradza im drogi. Zataczali kręgi, mijali po wielekroć te same miejsca.
„Pewnie chce mnie sprawdzić”. Była zdecydowana wytrzymać tę próbę, udawała sama przed sobą, że wszystko, nawet to bezsensowne kręcenie się w kółko, było czymś zupełnie normalnym.
Przyjechała z daleka i dużo sobie obiecywała po tym spotkaniu. Dublin leżał o 150 kilometrów stąd, a docierające do leżącej nieopodal wioski autobusy były stare, zdezelowane i kursowały o absurdalnych porach. Musiała wstać wcześnie i tłuc się jednym z nich przez trzy godziny, a potem rozpytać się o Maga w wiosce i wyjaśniać, czego chce od tego dziwnego człowieka. W końcu ktoś wskazał jej leśną okolicę, w której Mag zwykle przebywał za dnia. Nie omieszkał jej jednak ostrzec, że kiedyś próbował uwieść dziewczynę ze wsi.
„Musi to być intrygujący człowiek”, pomyślała. Teraz, kiedy ścieżka pięła się w górę, zapragnęła, żeby słońce jeszcze przez chwilę nie zachodziło. Bała się poślizgnąć na wilgotnym podłożu.
- Powiedz mi szczerze, czemu chcesz zgłębić tajniki magii?
Ucieszyła się, że przerwał ciszę. Powtórzyła tę samą odpowiedź.
Ale to mu nie wystarczyło.
- Może dlatego, że jest niezgłębiona i tajemnicza? Że zna odpowiedzi, które tylko nielicznym udaje się odkryć po latach poszukiwań? A może dlatego, że przywołuje romantyczną przeszłość?
Brida nic nie odrzekła. Nie wiedziała, co odpowiedzieć. Chciała, żeby znowu zamilkł, bo obawiała się, że jej odpowiedź nie przypadnie mu do gustu.
W końcu przemierzyli cały las i dotarli na szczyt wzgórza. Teren stał się skalisty, pozbawiony roślinności, nie było już ślisko i Brida bez trudu dotrzymywała Magowi kroku.
Wreszcie mężczyzna usiadł na szczycie i wskazał jej miejsce obok siebie.
- Byli tu już przed tobą inni – odezwał się. – Prosili, bym nauczył ich magii. Ale ja już nauczyłem wszystkiego, czego miałem nauczyć. Oddałem ludzkości to, co mi ofiarowała. Teraz chcę być sam, chodzić po górach, uprawiać rośliny i żyć w zgodzie Bogiem.
- To nieprawda – odpowiedziała dziewczyna.
- Co jest nieprawdą? – zapytał zaskoczony.
- Być może chce pan żyć w zgodzie z Bogiem, ale nieprawdą jest, że chce pan być sam.
Natychmiast pożałowała słów wypowiedzianych pod wpływem impulsu, ale było już za późno, by naprawić błąd. Może niektórzy lubią samotność? Może kobieta bardziej potrzebuje mężczyzny aniżeli mężczyzna kobiety?
Jednak w głosie Maga nie było rozdrażnienia, gdy znowu się odezwał.
- Zadam ci jedno pytanie. Odpowiedz mi szczerze. Jeśli odpowiesz zgodnie z prawdą, nauczę cię tego, o co prosisz. Ale jeśli skłamiesz, lepiej nigdy tu nie wracaj.
Brida odetchnęła z ulgą: to tylko pytanie, wystarczy na nie szczerze odpowiedzieć. Zawsze sądziła, że przyszłych uczniów mistrzowie wystawiają na o wiele trudniejsze próby.
Siedział na wprost niej. Oczy mu błyszczały.
- Załóżmy, że zacznę cię uczyć tego, co sam poznałem – zaczął, patrząc jej prosto w oczy – że ukażę ci równoległe światy, które nas otaczają, anioły, mądrość natury, tajniki Tradycji Słońca i Tradycji Księżyca. A ty pewnego dnia w drodze na zakupy, spotykasz na rogu ulicy mężczyznę swego życia.
„Ciekawe, jak go rozpoznam”, pomyślała, ale nie odezwała się słowem, bo wyglądało na to, że pytanie będzie trudniejsze, niż się jej z początku wydawało.
- On uświadamia sobie to samo i podchodzi do ciebie. Zakochujecie się w sobie. Nadal uczysz się pod moim kierunkiem. Ja za dnia ukazuję ci mądrość Kosmosu, a nocą on uczy cię mądrości Miłości. Aż nadchodzi taki dzień, kiedy nie daje się tych dwóch mądrości pogodzić i musisz wybierać.
Mag zamilkł na chwilę. Jeszcze zanim zadał pytanie poczuł lęk, jaką usłyszy odpowiedź. Przybycie tej dziewczyny oznaczało koniec pewnego etapu w życiu ich obojga. Wiedział to, bo znał zwyczaje i zamysły mistrzów. Ona była mu tak samo potrzebna jak on jej. Ale najpierw musiała uczciwie odpowiedzieć mu na pytanie. To był jedyny warunek.
- Teraz odpowiedz mi z całą szczerością – odezwał się w końcu, zbierając się na odwagę. – Czy rzuciłabyś wszystko, czego się nauczyłaś, wszystkie możliwości i tajemnice, które ofiarowuje świat magii, dla mężczyzny swojego życia?
Brida odwróciła wzrok. Wokół rozpościerały się zalesione wzgórza. W dole w małej wiosce zaczynały zapalać się pierwsze światła, a z kominów sączył się dym – znak, że wkrótce rodziny spotkają się przy stole, by wspólnie zasiąść do kolacji. Tutejsi ludzie pracują uczciwie, żyją bogobojnie i starają się pomagać bliźnim, bo wiedzą, co to miłość. Ich życie ma sens, rozumieją wszystko, co dzieje się we wszechświecie, choć nigdy nie słyszeli o Tradycji Słońca ani o Tradycji Księżyca.
- Nie widzę sprzeczności pomiędzy poszukiwaniem a szczęściem – rzekła.
- Odpowiedz – patrzył jej prosto w oczy. – Rzuciłabyś wszystko dla tego człowieka?
Chciało jej się płakać. Nie chodziło o pytanie, tylko o wybór – jeden z najtrudniejszych, przed jakim człowiek w życiu staje. Wiele przedtem o tym myślała. Był czas, że nic na świecie nie było ważniejsze od miłości. Miała wielu chłopaków i każdego z nich na swój sposób kochała, a przynajmniej tak się jej wydawało, ale każda miłość nagle się kończyła. Ze wszystkiego, co poznała, miłość była najtrudniejsza. Teraz kochała kogoś, kto był niewiele od niej starszy, studiował fizykę i widział świat zupełnie inaczej niż ona. Jeszcze raz uwierzyła w miłość, zaufała uczuciu, ale przeżyła tyle rozczarowań, że nie była już pewna niczego. Mimo to, ta miłość była jej wielką nadzieją.
Omijała wzrokiem Maga. Jej spojrzenie błądziło po światełkach i dymiących kominach wioski. To poprzez miłość ludzie starali się zrozumieć wszechświat od zarania dziejów.
- Rzuciłabym wszystko – powiedziała w końcu...
Czytaj dalej>>>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz