sobota, 10 grudnia 2011

Piąta góra - Paulo Coelho - Fragment

Opis>>>

Fragment książki

Eljasz zbudził się nagle w środku nocy i popatrzył w niebo. To była ta brakująca historia!

Dawno temu, gdy patriarcha Jakub rozbił swój obóz, ktoś wszedł nocą do jego namiotu i walczył z nim do wschodu słońca. Jakub stanął do walki, choć wiedział, że jego przeciwnikiem był sam Bóg. O świcie nie dawał jeszcze za wygraną i walka trwała, dopóki Wiekuisty nie zgodził się go pobłogosławić.

Tę historię przekazywano z pokolenia na pokolenie, aby nikt nie zapomniał, że niekiedy trzeba walczyć z Bogiem. W życie każdego człowieka pewnego dnia wdziera się tragedia: czasem jest to zniszczenie miasta, śmierć dziecka, oskarżenie bez powodu, choroba, która okalecza na zawsze. Wtedy Bóg każe człowiekowi stanąć naprzeciw Niego twarzą w twarz i odpowiedzieć na Jego pytanie: “Dlaczego kurczowo czepiasz się egzystencji tak ulotnej i tak pełnej cierpienia? Jaki jest sens twojej walki?”.

Człowiek, który nie potrafi odpowiedzieć, poddaje się, zaś ten, który poszukuje sensu życia, uznaje, że Bóg jest niesprawiedliwy i rzuca wyzwanie losowi. Wtedy z nieba spływa ogień, nie ten, który zabija, lecz ten, który burzy dawne mury i uświadamia człowiekowi jego prawdziwe możliwości. Tchórz nigdy nie dopuści, by jego serce zapłonęło tym ogniem. Jedyne, czego pragnie, to by sytuacja wróciła do poprzedniego stanu, żeby mógł żyć i myśleć jak kiedyś. Natomiast odważni podkładają ogień pod tym, co stare - choćby za cenę odrębnego cierpienia - i porzucają wszystko, nawet Boga, i ruszają naprzód.

“Odważni są zawsze uparci”.

Pan uśmiechał się radośnie z niebios - tego właśnie pragnął: aby każdy wziął w swoje odpowiedzialność za własne życie. Ostatecznie dał sowim dzieciom dar największy ze wszystkich - zdolność wyboru i decydowania o swych czynach.

Jedynie te kobiety i ci mężczyźni, w których sercach płonie święty ogień, mają odwagę się z Nim zmierzyć. I tylko oni znają drogę powrotu do Jego miłości, bo w końcu rozumieją, że tragedia nie jest karą, lecz wyzwaniem.

Eljasz przyjrzał się raz jeszcze swojemu życiu. Od chwili, gdy porzucił warsztat ciesielski, przyjmował swą misję bez słowa sprzeciwu. (...)

Uciekał przed wątpliwościami, przed porażką, przed chwilami niepewności. Ale Pan okazał się łaskawy i przyprowadził go na skraj nieuniknionego, aby mu pokazać, że człowiek musi wybierać, i że nie wolno mu godzić się na swój los.

Wiele lat temu, pewnej podobnej do tej nocy, Jakub nie pozwolił Bogu odejść, nim Bóg go nie pobłogosławił. Wtedy Pan zapytał go: Jakie masz imię?

To było ważne: mieć imię. A gdy Jakub odpowiedział, jak ma na imię, Bóg nadał mu nowe: Izrael. Każdy z nas ma imię od kołyski, ale musi być zdolny wybrać dla swojego życia nowe imię, aby nadać mu sens.

“Jestem Akbarem” - powiedziała wdowa.

Potrzeba była aż zagłady miasta i utraty ukochanej kobiety, aby Eljasz pojął, że potrzebne mu imię. I nadał swojemu imię...
Czytaj dalej>>>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz