Chyba nie skłamię, twierdząc, że w życiu każdego człowieka jest taki czas, kiedy pielęgnuje on w sobie poczucie wyjątkowości, kiedy wierzy, że jest stworzony do wyższych celów i, co tu dużo mówić: skazany na sukces. Potem zaczyna się życie gotowane na twardo, a człowiecza wiara w siebie zapada się pod ziemię, zupełnie jak portfel albo pęk kluczy. I co teraz – jak ją odzyskać? A może skłamać, że „klucze” wcale nie zginęły?
Julian Tuwim powiedział kiedyś: „Życie to męka. Najlepiej się wcale nie urodzić. Ale to szczęście ma jeden na tysiąc”. Ciekawe, czy powtarzał to sobie co ranek, stojąc przed lustrem – ot, na dobry początek dnia?
Jakkolwiek by nie było, ze statystycznego punktu widzenia Tuwim miał trochę racji. W końcu nie każdy może odnieść sukces, o jakim marzył za młodu. Ba! Tylko nieliczni wybrańcy faktycznie realizują się w czymś, co wcześniej sobie zaplanowali. Reszta rodzi się, pracuje, płaci podatki i umiera. I to właśnie ta świadomość sprawia, że spora część z nas traci wiarę we własne siły. Przykre, prawda? Nim jednak sięgniesz po brzytwę, zostań ze mną jeszcze na chwilę, bo mam dla Ciebie wspaniałą radę:
Kłam, jak tylko potrafisz!
Bo ostatecznie, czy nie każdy wielki sukces oparty jest na kłamstwie? Przecież w teorii wszyscy rodzimy się równi, dopiero wpływ otoczenia w postaci np. rodziców, którzy z mniejszym lub większym zapałem przekonują nas, że jesteśmy najlepsi na świecie, sprawia, że faktycznie zaczynamy w to wierzyć, przez co de facto wyrastamy o głowę ponad normę. I tak niektórzy dają radę wytrwać w przeświadczeniu własnej „boskości”, podczas gdy inni wybierają smęcenie Tuwima oraz innych statystyków. Wobec tego rozwiązanie nasuwa się samo – aby zaznać szczęścia, trzeba tylko zacząć na nowo siać ułudę!
Oczywiście, w tym miejscu należałoby jeszcze rozważyć następującą kwestię: czy w tym wypadku faktycznie zasadnym jest mówienie o ułudzie? Zdaniem wielu, wcale nie.
Skoro już bawimy się w przytaczanie słów znanych ludzi, posłużmy się jednym z moich ulubionych cytatów autorstwa naczelnego propagandowca III Rzeszy, Josepha Goebbelsa, który powiedział kiedyś: „Kłamstwo powtórzone tysiąc razy staje się prawdą”. Co ciekawe, pod tym względem Goebbelsa można chyba uznać za ojca wszystkich dzisiejszych speców od PR-u. A teraz dodajmy do tego jeszcze szczyptę mądrości w postaci słów Marka Aureliusza, który zauważył kiedyś, że: „Nasze życie jest takim, jakim uczyniły je nasze myśli”.
I proszę, kto by się spodziewał, że z połączenia wychudzonego nazisty ze stoikiem zaliczonym w poczet bogów filozofii wyjdzie nam przepis na udany żywot?
Zamiana kłamstwa w prawdę
Wszystko zaczyna się od wizji.
Wszystko zaczyna się od wizji. Ja np. od zawsze marzyłem, by zostać twórcą beletrystyki, do czego dążę już od lat. „Okłamuję się”, twierdząc, że pewnego dnia na pewno mi się uda – że stworzę jakieś wybitne dzieło, znajdę wydawcę i pławiąc się w pozytywnych recenzjach, będę się tarzał po podłodze z jakiegoś egzotycznego drewna, śmiejąc się przy tym jak głupi. Oczywiście, realia są nieciekawe – nie dość, że Polacy niezbyt chętnie garną się do czytania powieści, co hamuje rozwój naszego rodzimego rynku wydawniczego, to w dodatku strasznie ciężko jest się przebić. A jednak każdego dnia mówię sobie: „Uda się! Więc siadaj i pisz”.
Czy to faktycznie kłamstwo? Może. Ale przynajmniej mam cel, do którego dążę, a dzięki temu siły, by rano wstać i robić, co do mnie należy. No i kto wie, może kiedyś faktycznie usiądę na półce w księgarni obok Marka Hłaski?
Dodatkowo, poza pozytywami, które przed chwilą wymieniłem, jest jeszcze kwestia autosugestii – udowodniono, że człowiek, który codziennie rano przemawia do siebie przed lustrem (oczywiście bardziej optymistycznie, niż czynił to Tuwim), np. jestem pewny siebie, jestem duszą towarzystwa, jestem wspaniały, faktycznie zaczyna taki być. Poza tym, niewątpliwą korzyścią jest również wystąpienie zjawiska tzw. „naturalnego planowania”.
Polega ono na tym, że jeśli Ty stworzysz sobie własne kłamstwo (pisarz, muzyk, aktor, spec od reklamy, spedytor morski… cokolwiek! Tu nie ma ograniczeń) i zaczniesz nad nim mocno pracować, wizualizując je sobie w najdrobniejszych szczegółach, wówczas staje się ono rezultatem, do którego dążysz! Innymi słowy, nie jest już marzeniem, a celem.
Wtedy, jeśli tylko się nad tym wystarczająco skupisz, Twój umysł zacznie wypełniać tę „przepaść” pomiędzy tym, jak jest teraz, a tym, jak ma być kolejnymi krokami i działaniami, które trzeba wykonać! Z kolei to, w połączeniu z prawem przyciągania, może sprawić, że pewnego dnia kłamstwo zamieni się w prawdę… i zostaniesz tym wspaniałym kucharzem na łodzi podwodnej, czy sorterem kurcząt – o czym od zawsze marzyłeś! Bo kto powiedział, że to nie Ty zostaniesz tym „nielicznym szczęśliwcem”?
Dlatego też śpiesz się i „kłam” już od dziś, drogi Pinokio!
Więcej czytaj tutaj>>>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz