niedziela, 13 listopada 2011
MIŁOŚĆ NAD ROZLEWISKIEM - Małgorzata Kalicińska - Fragment książki
OPIS
Trzecia część bestsellerowego cyklu, będąca kontynuacją "Domu nad rozlewiskiem".
Dwie narratorki: Gosia, która uważała, że zaczyna swoją nową małą stabilizację i Paula, która nieoczekiwanie zamieszkała nad rozlewiskiem, komentują rzeczywistość z własnej perspektywy. Miłość nad rozlewiskiem uświadamia, iż życie ciągle nas zaskakuje i dostarcza wielu powodów do tego, by nie bać się śmiałych decyzji, bądź do tego by trwać przy tych raz podjętych. Najważniejsze to czuć, myśleć, być kowalem własnego losu...
FRAGMENT KSIĄŻKI
Jest wieczór. Nasi goście wracają ze spaceru, z rowerów. Słońce już za lasem, powietrze gorące, wonne, letnie. Oni wypoczywają po całorocznej pracy, ja pracuję na to, żeby w zimie wypocząć. Aha, i marudzić, że mi samej źle. Przypomniałam sobie moje samotne dni w pustym domu, sarkania na nieobecność Janusza. Sama chciałam!
Teraz oddałabym wiele za jeden taki cichy, pusty dzień.
Siedzę na werandzie. Paula sprząta po kolacji. Janusz siedzi nadęty.
- Ca...cały dzień siedzę nad paszczą pa...pacjenta, plecy mnie bolą. Chodź, poruszamy się!
- Proszę cię, Janusiu! Spię w środku! Daj mi spokój. Nałaziłam się dzisiaj, ledwo siadłam!
Konflikt interesów. Wiem. Co mam zrobić? Zmuszać się?
Wieczorem też rozczarowanie, bo zasypiam prawie natychmiast i oganiam się od Januszowych dłoni. Ofukuję go. Spać!
Rano Janusz wstaje mniej czuły, zamknięty w sobie.
- Proszę cię - mówię przepraszająco - Janusinku... Wiem, wczoraj padłam jak kawka, ale jak przyjdzie mama, skończę wcześniej i skoczymy na rowery,OK?
- OK.
Odpowiedź jest krótka i wciąż nadęta. Przykro mi, ale nie mam zamiaru zmuszać się, gdy całe moje ciało wyje wyłącznie o odpoczynek. Nie mam dwudziestu lat, a praca w pensjonacie to dwa etaty!
Naturalnie nie udało mi się skończyć wcześniej.
Kiedyś, siedząc wieczorem na werandzie, zauważyłabym, że mało jest tego roku komarów, że nocami piękny bywa księżyc, wielki, niebiański naleśnik, że powietrze w południe drży od gorąca i much... A dzisiaj śpię na siedząco.
Załatwiam mnóstwo spraw i zapominam o takich rzeczach jak... przegląd samochodu. O mało mi nie odebrali prawa jazdy, gdy wracałam z Olsztyna z jagnięciną kupioną w ,,Raście". Szpanujemy tymi mięsami innymi niż w mieście, bo lubię, gdy goście chwalą, mlaszczą nad sarniną w winie, baraniną łagodną i aromatyczną z pyzami, kochają te dziwnostki, ale ja muszę po nie jechać albo do "Rastu" , albo do spółdzielni "Las".
I właśnie, gdy wracałam z piękną ćwiartką jagnięcą, zatrzymał mnie patrol! Ledwo ich uprosiłam i obiecałam przegląd natychmiast!
W Warszawie Konrad był chodzącym kalendarzem i przypominajką:
- Przegląd samochodu, mammografia, kontrola kominiarska!
Jak on to spamiętywał?
- Mamo - moja córka mądralek wie wszystko - możesz sobie ustawić taka opcję w komputerze!
Mogę, ale nie potrafię. Nie mam na to siły, czasu! Woźniakowie wy jeżdżają rano i za dwie godziny pokój zajmą Litwinowie z Krakowa. A trzeba posprzątać i jednocześnie obiad... A kiedy ten przegląd?
Pomógł pan Paweł z warsztatu, z Dźwierzut. Zawiózł z pracownikiem mój samochód do Olsztyna na stację Toyoty, i z powrotem.
Ale trzeba było wysupłać prawie tysiąc złotych na tę przyjemność! Iopłacić pana Pawła. Żyć mi się odechciewa... Takie pieniądze?!
- Ale za to jeździć pani będzie bezpiecznie i bez mandatów! - pociesza pan Paweł.
Aaaa z czego będę żyła zimą?!
Jagnięcinę lekko przypaliłam, bo zagadałam się z panem Pawłem. Szlag by to trafił!
Za to moi goście udawali albo nie czuli, wynosząc moje zdolności kulinarne pod niebiosa.
- Pani Gosiu, to naprawdę baranina?! Ja sądziłem, że ona ma taki ostry zapach! A tu pyszności takie! - To pan Marian z Krakowa. Miły, bo pierwszy raz u mnie i wszystko im, jego rodzinie, się podoba....
POCZYTAJ WIĘCEJ. SPRAWDŹ AKTUALNĄ PROMOCJĘ CENOWĄ!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz