Dotknąć nieba
Epilog
Mędrzec wędrował ze swoim uczniem od wioski do wioski. Pewnego razu ujrzeli małą, walącą się chałupę na kawałku nędznej ziemi.
- Idź do tych biedaków - nakazał Mędrzec. - Idź i zapytaj, czy podzielą się z nami swoim jadłem.
- Ale nam go nie brakuje - powiedział uczeń.
-Czyń, jak Ci każę.
Posłuszny uczeń poszedł do chaty. W drzwiach stanął wieśniak z żoną i siedmiorgiem dzieci. Mieli na sobie brudne, postrzępione ubrania.
- Bądźcie pozdrowieni - powiedział uczeń. - Mój pan i ja jesteśmy w podróży i zgłodnieliśmy. Przyszedłem, aby zapytać, czy możecie nam dać coś do jedzenia.
Rzekł na to wieśniak:
-Jadła mamy niewiele, ale podzielimy się z wami tym, co mamy. .... Żyje nam się ciężko - rzekł chłop. - Ale jakoś dajemy sobie radę. Choć jesteśmy ubodzy, mamy jeden wspaniały skarb.
- Jaki to skarb? - zapytał uczeń.
- Nasza krowa. Daje nam mleko i ser, którym się żywimy, a resztę sprzedajemy na targu. Nie ma tego dużo, ale wystarcza nam, żeby przeżyć.
Uczeń powrócił do mistrza z lichą porcją jedzenia i opowiedział o niedoli wieśniaka i jego rodziny. Mędrzec na to rzekł:
-Cieszy mnie ich hojność, ale smuci wielce ich los. Zanim stąd odejdziemy, mam dla ciebie jeszcze jedno zadanie.
- Mów, panie.
- Wróć do tej ubogiej chałupy i przyprowadź tu ich krowę.
Uczeń wrócił z krową, zapytał swego pana?
- Co teraz chcesz uczynić z tą krową?
- Widzisz tamto urwisko? Zaprowadź krowę na najwyższą skałę i zepchnij ją w przepaść
- Ależ mistrzu...
- Czyń, jak Ci każę.
Uczeń z ciężkim sercem wypełnił rozkaz swojego pana, a potem udali się w dalszą drogę.
Po wielu latach uczeń wiele razy wracał myślą do biedaka i jego rodziny, czuł wielkie wyrzuty sumienia. Aż pewnego dnia postanowił wrócić i przeprosić za swój czyn. Kiedy przybył w tamto miejsce, na miejscu stał ogromny dom ogrodzony płotem. Przestraszył się, że biedna rodzina została usunięta przez jego czyn. Zapukał do drzwi. Otworzył służący.
- Chciałbym rozmawiać z panem tego domu - powiedział.
- Jak Pan sobie życzy - odparł służący
- Czym mogę służyć? - zapytał uśmiechnięty i dobrze ubrany mężczyzna.
- Proszę mi wybaczyć ciekawość, ale czy mógłby pan powiedzieć, co stało się z rodziną, która kiedyś tu mieszkała.
- Nie wiem, o kim pan mówi - odpowiedział mężczyzna. Moja rodzina mieszka w tym miejscu od trzech pokoleń.
Uczeń zaskoczony kontynuował. - Wiele lat temu przechodziłem tędy i poznałem rodzinę z siedmiorgiem dzieci. Ale oni byli bardzo biedni i mieszkali w nędznej chacie.
- No tak - rzekł mężczyzna. To była moja rodzina. Ale moje dzieci mają teraz własne posiadłości.
- Ale Pan nie jest biedny? Co się stało?
- Bóg wpływa na nasze życie w najróżniejszy sposób. Przez wiele lat mieliśmy małą krowę, która zaspokajała nasze najbardziej niezbędne potrzeby, dawała nam dość, byśmy mogli przeżyć, ale niewiele ponadto. Cierpieliśmy biedę, ale nie oczekiwaliśmy od życia niczego więcej. I pewnego dnia nasze krowa, oddaliła się od domu i spadła z urwiska. Wystraszyliśmy się, że bez niej pomrzemy, więc zaczęliśmy robić wszystko, żeby przeżyć. I wtedy przekonaliśmy się, że mamy większe zdolności i więcej siły niż myśleliśmy, o czym jednak nigdy byśmy się nie dowiedzieli, gdybyśmy nadal polegali na tej krowie. Utrata tej krowy była dla nas prawdziwym błogosławieństwem...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz